Czekałam przy samochodzie aż Harry wyjmie ostatnie walizki z bagażnika. Śmiesznie wyglądał siłując się z tymi torbami. Odwróciłam się w stronę Jess, która czekała na nas pod drzwiami budynku, bacznie się nam przygladając.
- Idziecie, czy nie?! - Wydarła się. Po jej głosie wyczułam, że jest poddenerwowana.
- Już...Tak...Idziemy! - wydukał Harry między pociągnięciami za ramię torby, która najwidoczniej utknęła w bagażniku. - Moment! - dodał głośno po krótkiej chwili, dalej kontynuował walkę z moimi tobołami. W końcu udało mu się zebrać w sobie wystarczająco dużo siły, aby wyciągnąć ostatni, ale po kilku sekundach potknął się o wystającą kostkę z chodnika i runął jak długi na ziemię. Leżał twarzą zwróconą w stronę ziemi przez krótki czas, a później z grymasem na ustach odwrócił się na plecy. Stałam nad nim schylona i głośno się śmiałam. Harry tylko spojrzał na mnie z bólem, a gdy ja wyciągnęłam w jego stronę rękę chcąc mu pomóc, on tylko delikatnie za nią pociągnął. Po chwili obydwoje leżeliśmy brzuchami na chodniku i tarzaliśmy się ze śmiechu. Nagle poczułam, że ktoś łaskocze mnie w żebra. Zacisnęłam powieki. Zaczęłam krzyczeć na cały głos i śmiać się na całe moje możliwości:
- NIE! BŁAGAM...! PRZESTAŃ...!. - odwróciłam się na lewy bok, ale on dalej to robił. Gdy w końcu udało mi się zmusić Harrego do zrezygnowania z wygłupów, otworzyłam oczy. Znajdowaliśmy się zbyt blisko siebie. Centymetry dzieliły nasze twarze. Nie chcąc dłużej ciągnąć tych paru niezręcznych sekund szybko wstałam i odwróciłam się. Przede mną stała rozwścieczona i zarazem zrezygnowana Jessica. W jej oczach ujrzałam ogromny smutek. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak musiała wyglądać ta scena. Moja przyjaciółka pokazała mi plecy i ruszyła szybkim krokiem w stronę budynku, w którym miałyśmy zamieszkać. Bez zastanowienia pobiegłam za nią. Nie chciałam stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby, której powierzyłam tak wiele sekretów i tajemnic.
- Jess! Zaczekaj! - krzyczałam za nią. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Tylko żartowałam. - podeszła bliżej, wyciągnęła w moją stronę ręce i złapała mnie w ramiona.
- Jak mogłaś?! - udawałam obrażoną. Nie odwzajemniłam uścisku, bo czułam, że dziewczyna była w pewnym sensie urażona.
- A nie wiem, tak jakoś przez PRZYPADEK. - nałożyła nacisk na ostatnie słowo, które prześladowało nas od samego początku przyjaźni. Zaczęła głośno śmiać mi się do ucha. Teraz to ja ścisnęłam ją mocniej i zawróciłam w stronę Harrego, aby zabrać jeden bagaż. Jednak najwidoczniej on sobie już sam poradził. Nigdzie go nie widziałam, więc złapałam za rękę Jessicę i poszłam w stronę budynku z ogromnym "bananem" na ustach. Chłopak czekał na nas w hollu. Nie byłam tu wcześniej. To moja przyjaciółka wynajęła tu mieszkanie.
- Wow... ale tu pięknie. - nie ukrywałam swojego zachwytu.
- Wiedziałam, że ci się tu spodoba. Ale jak zobaczysz mieszkanie to zemdlejesz. - pokazała białe zęby i popchnęła mnie w stronę recepcji.
- Dzień dobry. Moja dziewczyna wynajęła tutaj pokój dla dwóch osób. - Harry zaczął rozmowę z blond recepcjonistką. Zdaje się, że należy do... - zaciął się i włożył rękę do kieszeni czegoś tam szukając. Po chwili wyjął karteczkę i przeczytał nazwisko: - ...do pana Hayza. - podał skrawek papieru kobiecie, która szybko wystukała coś na klawiaturze.
- Przykro mi, ale niestety musieli państwo coś pomylić, gdyż pan Hayze nie żyje od dwóch lat. - powiedziała spokojnie blondynka.
- Jak to od dwóch lat? - zrobiłam wielkie oczy do recepcjonistki. - Przecież wynajęłaś to mieszkanie miesiąc temu i wtedy jeszcze nie był martwy! - zwróciłam się zdenerwowana do Jess.
- Proszę jeszcze raz sprawdzić, to na pewno jakaś pomyłka. - dziewczyna podjęła rozmowę.
- Przykro mi, ale sama byłam na jego pogrzebie. - kobieta uśmiechnęła się słabo.
- Słucham?! Pani mi mówi, że on nie żyje?! - oburzyłam się. Harry złapał mój łokieć próbując odciągnąć mnie na bok, ale ja strąciłam jego rękę i powiedziałam: - Co do cholery?! Jakim cudem to przegapiliście? - wydarłam się na chłopaka i Jess.
- Ja nic nie wiedziałem o twoim przyjeździe do wczoraj, więc mnie w to nie wtrącaj. - Jessica zmroziła go wzrokiem, który za chwilę przeniosła na mnie.
- Spokojnie. Znajdziemy jakiś inny nocleg, dopóki nie uda nam się wynająć mieszkania. - mówiła do mnie przyjaciółka opanowanym głosem. Nie rozumiem, jak ona może zachować zimną krew w takiej sytuacji. - Harry, możemy u was przenocować kilka dni? - dodała ciszej.
- Ja się zgadzam, ale nie wiem co na to chłopaki. Nie wiem też, czy nie będą wam przeszkadzać te nasze wszystkie imprezy. - skrzywiłam się na samą myśl o tym jak wyglądałoby mieszkanie w domu One Direction. Harry chyba zauważył mój grymas i szybko szepnął do Jess: - Sama widzisz... Eh... - westchnął, gdy zobaczył spojrzenie swojej dziewczyny. Wziął moje bagaże i ruszył w stronę samochodu. Jess poszła za nim.
- Ej, a ja nie mam tu nic do gadania?! - krzyknęłam, gdy odchodzili. Harry nawet nie odwrócił się, tylko zachęcił szybkim machnięciem ręki. Przewróciłam oczami. Dogoniłam ich szybkim marszem. Obydwoje wsiedli wściekli do auta. Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem. Nie wiem dlaczego byli na siebie obrażeni. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, że to przeze mnie się pokłócili. Chciałam to naprawić, więc zaczęłam rozmowę.
- Proszę was. Jeżeli tak macie zamiar się zachowywać, to ja wracam do Polski. - oświadczyłam, ale żadne z nich na to nie zareagowało. Prawdopodobnie Jessica mnie znała i wiedziała, że tego nie zrobię, a Harremu przecież nie zależało. Szybko porzuciłam zamiar konwersacji i postanowiłam wlepić spojrzenie przed siebie. Próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie zaczęłam liczyć drzewa, które mijaliśmy po lewej stronie. W końcu tutaj panuje ruch lewostronny. Będzie mi ciężko oswoić się z tym miejscem na nowo. Kiedyś mieszkałam tu z rodzicami. Nie miałam więcej niż 6 lat, ale wydarzenia z tamtego okresu pamiętam zbyt dobrze. Jestem pewna, że na zawsze pozostaną w mojej głowie. Z serca wyrzuciłam je już dawno.
*retrospekcja*
- Paweł! Przestań! - mama szarpała tatę, który rzucił się na Michała. Ukrywałam się za rogiem przy schodach. Ojciec nie mógł mnie zobaczyć. Wtedy na pewno jeszcze bardziej by się rozzłościł, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby zobaczyć co się dzieje w salonie. Tata pewnie znowu był ze swoimi kolegami w jednej ze śmiesznych restauracji z takimi fajnymi światełkami. Widziałam to kiedyś na zdjęciu. Mamusia tuliła się do taty, a on odwzajemniał jej uścisk. Wyglądali na zakochanych. Dookoła nich było mnóstwo świateł i ludzi. Moje rozmyślania przerwał kolejny rozpaczliwy krzyk mamy:
- Paweł! Zostaw go! Nic ci nie zrobił! Zostaw! - kobieta podbiegła do mojego brata i próbowała wyszarpać go z rąk taty, ale on zawsze miał bardzo mocne dłonie. Wiem z własnego doświadczenia. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak bezczynnie stać i patrzeć jak ojciec okłada Michała. Szybko zbiegłam po schodach i zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Szlochałam, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mama, gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i zasłoniła własnym ciałem. Chyba wiedziała, że tata zaraz do mnie podejdzie. I tak się stało. Odepchnął kobietę tak, że aż się przewróciła. Przyszedł do mnie chwiejnym krokiem, złapał za ramię i mocno potrząsnął.
- Jeszcze ci mało dzieciaku?! Chcesz więcej?! To masz! - wykrzyczał mi do ucha. Przygwoździł mnie do ściany silnymi rękoma. Zaczynało brakować mi powietrza. Trzymał moją szyję. Powoli zaczynałam żałować, że w ogóle chciałam pomóc bratu. Ciemność coraz bardziej zaciskała się w około mnie. W środku krzyczałam, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Najmniejszy dźwięk nie mógł wydostać się na zewnątrz. Miałam wrażenie, że ktoś zakleił mi gardło, tak abym już nigdy nie mogła się odezwać. Przed sobą widziałam rozmazaną postać "kochającego" tatusia. Zamknęłam oczy. Bałam się tego co teraz zrobi, ale on, zamiast dalej się znęcać puścił. Upadłam z hukiem na ziemię i usłyszałam trzask drzwi. Potem czułam już tylko ból i ciemność, która otaczała mnie ze wszystkich stron, a wraz z nimi ulgę. Intuicja mówiła mi, że to już nie wróci.
*koniec retrospekcji*
Nie mogłam złapać oddechu. Coraz głośniej oddychałam. Harry spojrzał się na mnie przerażony. Po moich policzkach spływały łzy. Powietrze obijało się o moje nozdrza, ale ja nie mogłam go uchwycić. Złapałam się podłokietnika i zacisnęłam na nim palce, które po chwili zrobiły się całe białe. Ciemność. Tylko ciemność. Nic nie widzę. Boję się, że to wróci. "NIE!" darła się moja dusza. "TO JUŻ NIE WRÓCI! NIGDY!".
- Harry, kurwa, zatrzymaj samochód! - usłPyszałam wystraszony głos Jessici. Przerażony chłopak posłusznie wykonał jej polecenie, zjechał na pobocze i zgasił silnik. Moja przyjaciółka szybko otworzyła tylne drzwi, obiegła auto, a po chwili widziałam jej rozmazaną sylwetkę w szybie. W ekspresowym tempie szarpnęła klamkę i obróciła mnie w swoją stronę. Oparła swoje ręce na moich kolanach, popatrzyła na mnie i zaczęła spokojnie mówić:
- Maja... Maja, spójrz na mnie. - złapała mój podbródek i zmusiła do wykonania jej polecenia.
~Jessica
- Maja... Maja, spójrz na mnie. - złapałam jej podbródek i zmusiłam do wykonania mojego polecenia. Jej oczy utkwiły na mnie, ale nie były obecne. Bałam się. Cholernie się bałam. Jak za każdym razem, gdy miała atak, ale starałam się nie panikować. Harry chyba zemdlał albo próbował się uspokoić leżąc z zaciśniętymi powiekami na fotelu. Dziewczyna nadal wstrzymywała oddech. Nie wiem, po jakim czasie udało mi się ją uspokoić. Ta jedna chwila, ten jeden moment utkwi mi w pamięci na zawsze. Przeżyła tak wiele i z całych sił starała się o tym zapomnieć. Przestać myśleć, ale gdy to wracało, Maja zapadała w bezdech, a potem szloch. Za pierwszym razem bardzo się tego przestraszyłam, ale później już przywykłam. Myślałam, że doskonale potrafię sobie z tym poradzić, że opanowałam tą sztukę do perfekcji. Jednak kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedyś trzeba się potknąć. Maja nadal nie oddychała. Panika rosła, tak samo jak napięcie. Nie mogłam, a może już nie potrafiłam. Może już ZAPOMNIAŁAM jak to się robi. Rozmyślania przerwał mi głośny wdech dziewczyny. Zachłysnęła się powietrzem, a ja odetchnęłam z ulgą. Rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać. Nie tak jak wcześniej, teraz musiała przypomnieć sobie coś nowego. Teraz jej twarz była cała mokra od łez. Harry spojrzał na mnie pytająco. Ja zignorowałam jego wzrok i zwróciłam się do przyjaciółki:
- Ej, mała. Nie płacz. To już nie wróci. Rozmawiałyśmy o tym, tak? - dziewczyna w odpowiedzi delikatnie pokiwała głową i oparła swój podbródek o moje ramię. Szlochała przez długi czas. Nie mogłam się poruszyć, bo nie chciałam, żeby jeszcze więcej łez spłynęło po jej twarzy. Była jak dziecko. Bezbronne dziecko. Dojrzała ponad swój wiek, ale w środku to nadal mała dziewczynka. Powinna chcieć się bawić, szaleć, chodzić na imprezy. Ona wolała zajmować się siostrą. Dziewczyna zdecydowała podnieść głowę. Spojrzała na mnie zaczerwienionym od płaczu oczami i cicho szepnęła:
- Dziękuję. - uśmiechneła się słabo.
~ Maja
- Nie masz za co kochanie. - powiedziała cicho i pomogła mi wstać. - Chodź do samochodu. - niepewnie podniosłam się z ziemi i z drobną pomocą Jessici wdrapałam się na tylne siedzenie. Harry postanowił, że mam się położyć, więc Jess usiadła z przodu i podała mi ogromną fioletową bluzę, którą wcześniej on zdjął z siebie. Założyłam ją nie ukrywając, że jest mi zimno. Mimo, że wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach, chłopak nadal nie odpalał auta. Delikatnie masował sobie skronie.
- Harry, wszystko dobrze? - spytałam zatroskana, a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, pogłaskałam jego nieokryte ramię. Wzdrygnąl się pod wpływem mojego dotyku, więc szybko cofnęłam dłoń.
- Harry? - spytałam ponownie. Wyrwałam go z zamyślenia.
- Tak, ale trochę mnie boli głowa. - stwierdził i po chwili dodał z oburzeniem odwracając głowę w moją stronę: - Jezu, dziewczyno... ty się pytasz mnie, czy wszystko w porządku? Przecież to ja powinienem zadać ci to pytanie. - zrozumiałam, że oczekuje odpowiedzi.
- Ja już zdążyłam się przyzwyczaić. Podobnie jak Jessica. - oboje spojrzeliśmy w jej stronę, ale ona nie zwróciła na nas najmniejszej uwagi i obojętnie wpatrywała się w szybę. W pewnym sensie poczułam ulgę. Mogła być źródłem pytań. Chciałam ich za wszelką cenę uniknąć. Na kilka minut zapadła niezręczna cisza, którą nagle przerwał Harry:
- Nie masz przypadkiem czegoś przeciwbólowego?
- A wiesz, że chyba coś się znajdzie. Wydaje mi się, że mam APAP w torbie. - szybko wygrzebałam wszystkie moje rzeczy. Sporo tego tam było, sama się sobie dziwiłam, że udało mi się upchać tyle kosmetyków, słodyczy i innych niepotrzebnych mi tak bardzo w czasie podróży przedmiotów. Ostatecznie udało mi się dosięgnąć do leków. Oczywiście, musiały leżeć na samym dnie. Otworzyłam paczuszkę, wycisnęłam jedną tabletkę i podałam Harremu jednocześnie sięgając po butelkę wody.
- Dziękuję. - szepnął tylko i wziął ode mnie lekarstwa. Włożył proszek do ust i popił wodą. Obserwowałam każdy jego ruch z niesamowitą uwagą. Jeszcze żaden mężczyzna tak mnie nie pociągał. Niestety, ten jest zajęty, więc chyba sobie odpuszczę. Uśmiechnęłam się do chłopaka, kiedy oddawał mi wodę. Odwzajemnił mój gest i spojrzał się z powrotem przed siebie. Poczułam przypływ dobrej energii, a mimo to, byłam tak zmęczona, że najchętniej rzuciłabym się teraz na moje łóżko. W moim domu. W Polsce. Nie... chwila... to już nie jest mój dom. Teraz mieszkam tutaj, w Londynie. I coraz bardziej mi się tu podoba.
- Połóż się. - powiedział Harry ciepło przerywając moje roznyślania. - Jeszcze trochę jazdy przed nami. - przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył z pobocza.
- Nie jestem zmęczona. - skłamałam delikatnie unosząc kąciki ust.
- Nie oszukuj mnie. Masz takie wory pod oczami, że wierz mi, na pewno nie chciałabyś zobaczyć się teraz w lustrze. - skwitował z uśmiechem patrząc ukradkiem na moje odbicie w lusterku wstecznym.
- Dziękuję za uroczy komplement. - szepnęłam. - Ty także wyglądasz teraz zniewalająco. - uśmiechnęłam się do niego złośliwie i pokazałam język. On tylko ujawnił swoje dołeczki w policzkach. Znów spojrzał w lusterko. Postanowiłam to zignorować. Jessica zasnęła. Przynajmniej ona się wyśpi. Po kilku minutach ciszy ponownie usłyszałam głos Harrego:
- Połóż się. Mówię poważnie. Od razu poczujesz się lepiej.
- Skąd wiesz, że czuję się źle? - zapytałam.
- Widzę po twoich oczach, a raczej worach pod nimi. - popatrzyłam się na niego zażenowana i z ociąganiem
wykonałam polecenie. Nie wiem dokładnie, kiedy moje oczy się zamknęły. Pamiętam, że chłopak nucił przez jakiś czas piosenkę Ed'a Sheeran'a, usłyszałam pierwsze jej słowa i wszystko się urwało. Odpłynęłam przy łagodnym głosie Harrego.
~ Harry
Śpiewałem pod nosem ostatnią zwrotkę "This" Sheeran'a. Ta piosenka skojarzyła mi się z zaistniałą sytuacją. Powoli traciłem nadzieję, że uda mi się odbudować związek z Jessicą. Moje uczucie minęło dawno, a ja dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Ona nadal chce ze mną być. Bolało mnie jak cholera, bo jakaś część mnie nadal coś czuła do tej dziewczyny, ale to nie serce, tylko rozsądek. A czy rozsądek ma coś wspólnego z miłością? Chyba nie, więc to już koniec, a może też początek. Początek czegoś innego... nowego.
Jeszcze raz spojrzałem na odbicie Mai w lusterku. Wyglądała tak spokojnie. Co jakiś czas marszczyła nosek, jakby coś ją łaskotało. Ucieszyło mnie to, że uśmiecha się przez sen. To dobrze, że śni jej się coś dobrego.
Czułem coraz większe zmęczenie, które porządnie dawało się we znaki przez ostatni tydzień. Chłopaki już się przestawili na częste wczesne pobódki i przeciążenie związane z pracą. Ja nadal lubiłem spać do późna. Mało pracować. Gemma mogłaby teraz śmiało powiedzieć, że jestem śmierdzącym leniem. Uśmiechnąłem się na myśl o rodzinie. Dawno nie widziałem się z mamą, Robinem i Gemmą. Z tatą i tak spotykam się rzadko, a teraz nasze kontakty jeszcze bardziej się osłabiły. Chciałbym, żeby było jak dawniej, żeby stare czasy wróciły. Nie żałuję, że zasmakowałem sławy, brakuje mi tylko stałego kontaktu z rodziną i znajomymi, których zostawiłem w Holmes Chapel. Tęsknię za nimi wszystkimi.
Jessica przekręciła się ociężale w fotelu. Teraz leżała twarzą w moją stronę. Popatrzyłem w tamtym kierunku, a na jej widok uśmiechnąłem się szeroko. Przed oczami przeleciały mi wszystkie nasze wspólne chwile. Przypomniał mi się dzień, w którym wyznałem jej miłość, nasz pierwszy pocałunek, wszystko było idealnie. Ale oczywiście, jak to w każdym związku nie brakowało też kłótni i uniesień. Potrafiliśmy gniewać się na siebie całymi dniami, a później stęsknieni za swoimi ciałam spędzaliśmy razem dzień. Kochaliśmy się. Bardzo. Tylko, że to już było i nie naprawimy błędów, których popełniliśmy miliony. To przez nie coraz bardziej oddalałem się od Jess. Nie spędzaliśmy ze sobą już tyle czasu, co wcześniej. Wszystko przeminęło niesamowicie szybko. Przynajmniej w moim przypadku. Ona pewnie wylała już tyle łez z mojego powodu...
Otworzyła oczy i delikatnie podniosła kąciki swoich ust. Kiedyś budziły one we mnie zachwyt, a teraz to był zwykły uśmiech.
- Harry? - spytała cicho.
- Hm? - odpowiedziałem pytaniem.
- Ile już jedziemy?
- Nie wiem, może 30 minut.
- Coś długo. - stwierdziła. - Dlaczego?
- Był korek. Za chwilę będziemy. Nie przejmuj się. - uśmiechnąłem się do niej sztucznie. Dziewczyna na szczęście nic nie zauważyła. - Mów ciszej, bo obudzisz Maję. - Jessica tylko przekręciła oczami i rzuciła krótko: - Wystarczy powiedzieć, że nie masz ochoty gadać.
- Po prostu nie chcę, żeby się obudziła po tej akcji na drodze. - szepnąłem spokojnie.
- Dobra, daj spokój. - obrażona odwróciła głowę w drugą stronę i zamknęła oczy. Wystarczy, podjąłem decyzję. Trzeba jak najszybciej to skończyć. Włączyłem kierunkowskaz dając znak, że skręcam w prawo. Powoli wjechałem na podjazd. Mieszkaliśmy w ogromnym domu zbudowanego z szarej cegły i ciemnego drewna. Spędziłem tutaj wiele wspaniałych chwil, które zostaną na bardzo długo w mojej pamięci.
Wyszedłem z samochodu, otworzyłem tylne drzwi i delikatnie potrząsnąłem ramionami Mai. Dziewczyna otworzyła oczy podnosząc się do siadu.
- Na miejscu? - zapytała uśmiechając się.
- Tak. - odpowiedziałem i pomogłem jej wstać. - Zobaczysz spodoba ci się. - szepnąłem, gdy ujrzała swój nowy dom. - Obudź Jess, ja wyjmę bagaże. - poleciłem jej.
~ Maja
Podeszłam do szyby i deliktanie w nią zapukałam.
- Wstawaj śpiochu. - zwróciłam się do przyjaciółki, gdy ta otworzyła oczy. Jessica odblokowała drzwi, otworzyła je i zrzuciła nogi na zewnątrz opierając je o samochód. Ziewnęła przeciągając się.
- Jak się spało? - zaśmiałam się do niej. Wyciągnęłam do niej rękę.
- Dobrze. - moja przyjaciółka złapała ją mocno i podciągnęła się. Harry już wyjął bagaże, więc podszedł do nas. Objął Jessicę wolnym ramieniem, jednak ona je strąciła. Chłopak tylko się skrzywił nic nie mówiąc i poszedł dalej. Otworzył nam drzwi i przepuścił pierwsze.
- Horan! Tomato! Już jesteśmy. -wydarł się Harry. Nikt nie przywitał się z nami. - Pewnie są na górze. - dodał cicho chłopak. - Chodźcie pokażę wam pokoje. - zaproponował. Wniósł nasze walizki po schodach, a my ruszyłyśmy za nim.
- Horan, daj spokój. To tylko żelki. - usłyszałam męski głos.
- MOJE żelki! - wykrzyczał drugi. Bez zastanowienia ruszyłam w stronę dźwięków i na sam widok chłopaków, którzy stali nad pustą paczką po słodyczach na moich ustach pojawił się uśmiech. Oni odwzajemnili gest, gdy tylko mnie zauważyli. Po chwili do pokoju wszedl Harry i przedstawił nas sobie:
- Maja, to jest Zayn. - wskazał głową na mulata z czekoladowymi oczami. - A to Niall. - przedstawił mi uroczego blondyna. - Radzę ci nie zabierać mu jedzenia, jeśli chcesz, żeby był dla ciebie miły. - szepnął mi Harry na ucho. - Chłopaki, to jest Maja. Będzie u nas mieszkać z Jessicą. - dodał głośniej.
- Ale czy one nie miały... - zaczął Zayn, ale ja szybko mu przerwałam:
- Miałyśmy, ale mamy małe zamieszanie, więc jesteśmy tutaj. A właśnie, gdzie Jess? - przeniosłam wzrok na Harrego.
- Położyła się. Źle się poczuła. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dobra, wynocha! Muszę rozprawić się z Zaynem. - wydarł się Niall patrząc z rozbawieniem na mulata i wygrażając mu palcem.
- Okay, ja też pójdę się położyć. - powiedziałam i ziewnęłam.
- Pokażę ci twój pokój. - Loczek złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na drugie piętro. Wprowadził mnie do skromnego pokoiku, z ogromnym łóżkiem. Jakim cudem ono się tu mieści? Popatrzyłam na Harrego dając mu znak, że może już iść. Chłopak zrozumiał aluzję i skierował się w stronę drzwi, ale po chwili zatrzymał się:
- Jakby coś to jestem na tym samym piętrze, w pokoju obok. Aha, i łazienkę masz za rogiem. - uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
- W pokoju?! - zdziwiłam się.
- Tak. - odpowiedział spokojnie. - Dobranoc. - dodał i wyszedł na korytarz. Gdy tylko upewniłam się, że chłopak poszedł do swojego pomieszczenia, otworzyłam walizkę, wyjęłam z niej piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic. Zabrałam ze sobą oczywiście moje piszczące kapcie - kaczuszki. Umyta pościeliłam łóżko i nakryłam się kołdrą. Przez kilka minut słyszałam jeszcze krzyki Nialla, który chciał za wszelką cenę odzyskać swoje żelki. "Biedny Zayn" pomyślałam i uśmiechnęłam się. Zgasiłam lampkę nocną. Przez jakiś czas leżałam wlepiając wzrok w sufit, ale potem przekręciłam się na prawy bok i zasnęłam spokojnie.
_________________________________________________________________________________
Rozdział nie wyszedł tak jak chciałam, ale podoba mi się bardziej niż prolog. :) Mam nadzieję, że wy także macie podobne odczucie. Męczyłam się z nim przez tydzień z kawałkiem, bo nie wyrobiłam się ze szkołą, a weekendy spędzałam u dziadków, gdzie nie ma internetu. :/ Cieszę się, że w końcu udało mi się wydusić z siebie tą część opowiadania. Jeżeli przypadła Wam ona do gustu zostawcie po sobie jakiś ślad. c:
~Dreamer~
xx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz