~Maja
Dochodziła dwudziesta. Zeszłam na dół po schodach, żeby zjeść upragnioną kolację. Przedemną ważny dzień. Wyjeżdżam do Londynu. Tak bardzo się cieszę. Mam już wynajęte mieszkanie i spakowaną walizkę. Wzięłam ze sobą chyba wszystko. Dosłownie. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Punkt ósma wieczorem. Trzeba odgrzać zupę i drugie danie. Włożyłam pomidorową do mikrofalówki, odczekałam pięć minut i zawołałam siostrę:
- Ida! Chodź na dół! Zupka na stole! - usłyszałam cichutkie tupanie stópek na drewnianej podłodze. Po chwili zza ściany wychyliła się główka dziewczynki.
- Dzisiaj będzie ogólkowa? - spytała.
- Nie kochanie. Mamusia zostawiła nam pomidorową. - odpowiedziałam jej szybko.
- Ale Majcia, ja chciałam dzisiaj zupkę z ogólecków.
- Siadaj do stołu i bez gadania. - uśmiechnęłam się do niej. Ida grzecznie wykonała moje polecenie. Postawiłam jedzenie na stole, zaczekałam aż wystygnie i zaczęłam karmić małą. Miała już cztery latka, ale mimo to trudno mi się było przestawić na to, że tak urosła.
- A...kiedy...wyjeździaś? - wydukała w końcu, po połknięciu.
- Jutro skarbie, ale będę was odwiedzać.
- A kto wtedy ze mną zostanie, jak nie ty?
- Michał. - powiedziałam krótko.
- Ale Michał jest brzydki, a ty jesteś ładna.
- Nie gadaj, tylko jedz. - znów uśmiechnęłam się do niej,a ona odwzajemniła gest pokazując białe ząbki. Po skończonym posiłku, Ida oświadczyła, że jest śpiąca i nie chce się myć. Było trochę szarpaniny i nerwów, ale ostatecznie udało mi się ją wykąpać i ubrać w piżamkę.
- Dobranoc, Idu. - pocałowałam ją w czółko, gdy ona złapała mój rękaw, spojrzała mi w oczy i poprosiła:
- Majcia, nie jedź. Michałek mnie nie kocha, on nie będzie mnie chciał.
- Nie gadaj głupot, braciszek cię kocha.
- Ale skoro ty go nie lubisz to ja też! - oświadczyła. "To się nazywa siostrzana solidarność" pomyślałam.
- Skarbie, ale ja bardzo kocham Michała, tylko czasem się kłócimy. Jak ja z tobą.
- No, ale... - zaczęła.
- Nie ma żadnych "ale". Idziemy już spać. Dobrze?
- Dobzie, ale nie gaś światełka. I poziegnaj się ze mną rano.
- Okej, będzie zapalone, dopóki mama nie wróci z pracy. A co do pożegnania, to nie wiem, czy uda mi się cię obudzić, myszko. Dobra, idziemy spać. Dobranoc.
- Dobranoc, pchły na nioc. - powiedziała i zachichotała. Przymknęłam drzwi od jej pokoju i wróciłam na dół odgrzać kotlety. Gdy zjadłam, zebrałam talerze, szybko zmyłam i poszłam do łazienki. Wychodząc spod prysznica usłyszałam, że odezwał się mój telefon. Szybko wybiegłam z pomieszczenia i dorwałam się do komórki. Nad numerem wyświetliła się Jessica. Pogadałyśmy chwilę po angielsku, spytała się mnie, czy może jutro przyjechać po mnie ze swoim chłopakiem - Harrym. Oczywiście się zgodziłam. Przecież same nie wniosły byśmy tych walizek na samą górę naszego (mojego i Jessici) penthousa. Porozmawiałyśmy chwilę, ustaliłyśmy szczegóły i pożegnałyśmy się szczęśliwe jutrzejszym spotkaniem. W czasie, gdy rozmawiałam z dziewczyną, zdążyłam przebrać się w piżamę w jednorożce. Będzie mi jej brakowało. Nie minęło pięc minut, a usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam po schodach, przekręciłam kluczyk i nacisnęłam klamkę. Tak jak myślałam, to była mama. Umęczona po całym tygodniu pracy.
- Cześć, Maju. - przytuliła mnie. -Widzę, że włożyłaś moją ulubioną piżamkę. - zachichotała.
- Tak, wyglądam w niej przeuroczo. Nie uważasz? - zapytałam szybko mrugając oczami.
- Och, ty moja ślicznoto. Chłopaki bedą bili do twoich drzwi w tym Londynie, zobaczysz. - zarumieniłam się, a ona puściła mi oczko. - Trochę tu smutno będzie bez ciebie. - zmartwiła się i usiadła w fotelu.
- Mamo, nie przejmuj się, przecież masz Michała. Co miesiąc wpakuję w kopertę tysiaka i wyślę wam do Warszawy. Jakoś sobie poradzicie.
- Kochanie, to są twoje pieniądze. Nie wolno ci ich tu przysyłać. - usiadłam na przeciwko niej na kanapie czując, że zapowiada się na dłuższą rozmowę.
- Myślałam, że już to obgadałyśmy? - spytałam. Nie udało nam się dojść do porozumienia. Mama uparła się, że nie przyjmie tej sumy, a ja, że będę ją wysyłać co miesiąc. W końcu powiedziałam, że jestem zmęczona i idę się położyć. Kobieta pocałowała mnie w czoło i pożyczyła dobrych snów. Szybko wdrapałam się na górę, otworzyłam drzwi od mojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Londyn mnie przerażał. Bałam się go. Zbyt duże miasto, Zbyt dużo ludzi. A jedyna osoba, jaką tam znam to Jessica, ale taką cenę płacę za spełnianie swoich marzeń. Gdy ostatni raz spojrzałam na zegarek, zobaczyłam, że już pierwsza w nocy, więc szybko przerwałam swoje rozmyślania i nakryłam się kołdrą. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Wydawało mi się, że dopiero co zamknęłam oczy,a już muszę wstać. Ruszyłam się powolnie z łóżka w stronę łazienki. Po drodze zabrałam ze sobą szarego T- shirt'a z wąsami, bieliznę i krótkie czarne szorty. Ubrania odłożyłam na blat przy umywalce i szybko wskoczyłam pod prysznic. Opłukałam się chłodną wodą chcąc się rozbudzić. Nie minęło pięć minut, a ja już byłam prawie gotowa. Jeszcze tylko włosy, nie chciałam się malować, bo po co? Mam być padnięta i zmęczona po podróży z rozmazanym makijażem? Nie, dziękuję. Takie coś mnie nie kręci. Szybko wysuszyłam włosy, przeczesałam je i związałam w wysokiego kucyka. "Get the london look" powiedziałam do siebie i mrugnęłam oczkiem przed lustrem. Zaśmiałam się w głos, gdy usłyszałam pukanie do drzwi łazienki.
- Mogę? - usłyszałam głos mojego brata.
- Nie, zaczekaj, już wychodzę. - odpowiedziałam szybko. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, sprawdziłam, czy mam wystarczająco mocno związanego kucyka i wyszłam na korytarz.
- Michał? - szeptałam.
- Czekam w samochodzie, mała. Walizki już masz w środku. - powiadomił mnie cicho.
- Dobra, zaraz schodzę. - poszłam do sypialni mamy.
- Mamuś, ja już wychodzę. - powiedziałam jej na ucho.
- Uważaj na siebie kochanie. - mruknęła pod nosem, poparła się na łokciu i przytuliła mnie mocno.
- Ty też na siebie uważaj i pilnuj Idusi.
- Nie ucz mnie jak być matką, Majciu. - uśmiechnęła się, pocałowała mnie w czoło i położyła się z powrotem na prawym boku.
- Powiedz małej, że się z nią pożegnałam.
- Okej, a teraz idź, bo się spóźnisz na samolot. - nie odwróciła się do mnie, więc nie zrozumiałam wszystkiego, o czym mi powiedziałam.
- Do zobaczenia, mamo. - uśmiechnęłam się do niej i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Na paluszkach przeszłam do pokoju Idy, podeszłam do jej łóżeczka, cmoknęłam ją w policzek i wyszłam na korytarz. Wzięłam ze sobą jeszcze tylko bagaż podręczny i ruszyłam w stronę samochodu. Michał już tam na mnie czekał.
- Are you ready, my dear? - zapytał po angielsku;
- Yes, of course, boss! - wydarłam się na całe osiedle.
- Głośniej, kurwa. - zaśmiał się.
- Okej.- już nabierałam powietrza, gdy ten położył mi na ustach dłoń.
- Tylko żartowałem. - powiedział.
- Wiem. - pokazałam mu język.
- Jedziemy?
- Yep. - przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy na lotnisko. Gdy żegnałam się z bratem, zebrało mi się na płacz, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać.
- Będę za tobą tęsknić, mała. - szepnął mi do ucha podczas pożegnania.
- Ja za tobą też. Ucałuj ode mnie Idę i zajmuj się nią. Odciąż trochę mamę. - poprosiłam go błagalnym tonem.
- Postaram się. - przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. - Dbaj o siebie. - szepnął. Spojrzał na mnie ostatni raz odwracając się w drodze powrotnej do samochodu. Nie miałam czasu, żeby się nad sobą rozczulać, więc i ja poszłam w swoją stronę. Podałam stewardessie bilet i paszport. Dziewczyna otworzyła bramkę i wpuściła mnie do tunelu. Prowadził on do samolotu. Weszłam do środka, spojrzałam na bilet, w końcu znalazłam moje miejsce. Usiadłam na fotelu, a gdy usłyszałam głos pilota, szybko wykonałam jego polecenia. Lot trwał około dwóch godzin. W tym czasie zdążyłam się zdrzemnąć słuchając muzyki, rozwiązać parę krzyżówek i przeczytać kilka rozdziałów książki. Pół godziny przed wylądowaniem zadzwoniłam do Jessici, że niedługo będę i poprosiłam ją, aby była gotowa. Dziewczyna mruknęła tylko: "Mhm, już się zbieramy" i rozłączyła się. Po tym, jak samolot w końcu uderzył o pas lotniska,a ja nieprzytomna prawie zerwałam się na równe nogi. Podtrzymywały mnie pasy. Pilot otrzymał brawa, a gdy właz się otworzył wszyscy pędem ruszyli do wyjścia. Ja nie chciałam się przepychać, więc zaczekałam aż zrobi się luźniej i dopiero wtedy wstałam. Z plecakiem na ramionach przeszłam przez tunel. Czekając aż moje bagaże przejadą przez taśmę słuchałam muzyki i pisałam z Jess. Powiadomiłam ją, że już jestem na Hethrow. Podobnie, jak ona nie mogłam sie już doczekać naszego spotkania. Doczekawszy się dwóch wielkich walizek ruszyłam w stronę wyjścia przeciskając się przez tłum ludzi szukających swoich bliskich. Stałam na środku wielkiego placu rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Jess i Harrego. Nie widziałam go wcześniej, więc patrzyłam tylko, czy gdzieś nie ma mojej przyjaciółki. Nagle ktoś rzucił się na mnie o mało co nie powalając nas na ziemię. To oczywiście była Jessica, no bo kto inny?
- Jess, ogarnij się. - poprosiłam ją po angielsku.
- Wiem, ale tak strasznie długo się nie widziałyśmy. - odpowiedziała. - I się za tobą bardzo stęskniłam.
- Kochana, teraz to już nigdy więcej za mną nie zatęsknisz. Będziesz miała mnie dość. - mocno ją przytuliłam Stałyśmy w takim uścisku co najmniej z kilka minut. Jednak przerwał nam niesamowicie seksowny, męski, lekko ochrypnięty głos:
- Jess, może przedstawisz mnie koleżance?
- Och, przepraszam. Maja, to jest Harry Styles, mój chłopak. Harry, to jest Maja, moja przyjaciółka. - powiedziała wskazując na nas ręką i kładąc szczególny nacisk na jego nazwisko. Chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę i podkreślił:
- Harry Styles, tak, ten Harry Styles. - zrobiłam zdziwioną minę. Nie wiedziałam, o co im chodzi i dlaczego tak wymawiają to drugie słowo.
- Maja Sokolowska, tak, ta Maja Sokolowska. - przedrzeźniłam bruneta. Gdy wyciągnęłam rękę w jego stronę między nami przeszedł prąd, więc szybko cofnęłam dłoń. - A!- krzyknęłam przestraszona. Chwile potem jednak się uśmiechnęłam.
- Nie znam, żadnej Mai Sokolowskiej. - stwierdził Harry, kiedy kierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- A ja nie znam żadnego Harrego Stylesa. Przykro mi.- powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Maja, nie rób sobie jaj. - zwróciła się do mnie Jess.
- Nie, poważnie mówię, o co wam chodzi? - spytałam z zaciekawieniem.
- Harry? - dziewczyna porozumiewawczo skinęła głową w stronę swojego chłopaka. Po chwili obydwoje zaczęli się śmiać, a ja stałam między nimi jak idiotka.
- Ale Jess, ja na prawdę nie rozumiem co w tym śmiesznego.
- Kojarzysz zespół.... One Direction. - wydukała ocierając łzę z policzka.
- No coś tam słyszałam, dziewczyna Michała tego słucha, ale mi to się tak niespecjalnie podoba.
- Jestem wokalistą w tej grupie. - powiedział Harry.
- Ojej, przepraszam. Nie wiedziałam.- szepnęłam ze skruchą, a chłopak zrobił "smutną" minę. Jednak zaraz zaczął się śmiać, potem dołączyła się do niego Jess, a na końcu ja. Szliśmy do wyjścia śmiejąc się jak idioci i prawie turlając się z tego wszystkiego na ziemi. Chłopak pobiegł szybciej, żeby przeprowadzić samochód z parkingu pod drzwi, a my skoczyłyśmy na szybką lotniskową kawkę. Gdy wyszłyśmy na zewnątrz, Harry już tam na nas czekał. Wglądał tak skesownie, że aż brakuje mi słów, aby to opisać.
Miał niezłego Mercedesa. Spłakani od śmiechu wrzuciliśmy moje waliski do bagażnika. Jessica kazała mi usiaść z przodu, żebym mogła podziwiać Londyn w pełnej okazałości. Jednak zamiast obserwować miasto, ja patrzyłam ukradkiem na chłopaka. Zauważyłam, że gdy się uśmiecha w policzkach robią mu się dołeczki. Uznałam to za urocze. Bardzo szybko zleciała mi podróż do nowego domu. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam szarpać się z bagażami, ale ktoś połaskotał mnie w żebra. Cicho pisnęłam i odwróciłam się.
- Daj, pomogę ci. - Harry uśmiechnął się i delikatnie mnie odsunął. Wyciągnął torby z bagażnika i ruszył w stronę wysokiego wieżowca. Wieżowca, w którym znajdują się marzenia. Marzenia, do których tylko ja mam klucze. Marzenia, które już niedługo się spełnią.
_________________________________________________________________________________
To będzie tyle, jeżeli chodzi o prolog, mam nadzieję, że mój sposób pisania przypadł Wam do gustu, Za jakieś banalne błędy ortograficzne, interpunkcyjne itd. z góry przepraszam, ale skończyłam to pisać o drugiej w nocy. Tak często wciskałam spację, że teraz przy każdym kliknięciu piszczy i zaczyna mnie to już trochę denerwować XDD Jeżeli nie opublikuję I części w ten weekend, to zacznę dopiero w następnym tygodniu.:)
~Dreamer~
xx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz