poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział I

Czekałam przy samochodzie aż Harry wyjmie ostatnie walizki z bagażnika. Śmiesznie wyglądał siłując się z tymi torbami. Odwróciłam się w stronę Jess, która czekała na nas pod drzwiami budynku, bacznie się nam przygladając.
- Idziecie, czy nie?! - Wydarła się. Po jej głosie wyczułam, że jest poddenerwowana.
- Już...Tak...Idziemy! - wydukał Harry między pociągnięciami za ramię torby, która najwidoczniej utknęła w bagażniku. - Moment! - dodał głośno po krótkiej chwili, dalej kontynuował walkę z moimi tobołami. W końcu udało mu się zebrać w sobie wystarczająco dużo siły, aby wyciągnąć ostatni, ale po kilku sekundach potknął się o wystającą kostkę z chodnika i runął jak długi na ziemię. Leżał twarzą zwróconą w stronę ziemi przez krótki czas, a później z grymasem na ustach odwrócił się na plecy. Stałam nad nim schylona i głośno się śmiałam. Harry tylko spojrzał na mnie z bólem, a gdy ja wyciągnęłam w jego stronę rękę chcąc mu pomóc, on tylko delikatnie za nią pociągnął. Po chwili obydwoje leżeliśmy brzuchami na chodniku i tarzaliśmy się ze śmiechu. Nagle poczułam, że ktoś łaskocze mnie w żebra. Zacisnęłam powieki. Zaczęłam krzyczeć na cały głos i śmiać się na całe moje możliwości:
- NIE! BŁAGAM...! PRZESTAŃ...!. - odwróciłam się na lewy bok, ale on dalej to robił. Gdy w końcu udało mi się zmusić Harrego do zrezygnowania z wygłupów, otworzyłam oczy. Znajdowaliśmy się zbyt blisko siebie. Centymetry dzieliły nasze twarze. Nie chcąc dłużej ciągnąć tych paru niezręcznych sekund szybko wstałam i odwróciłam się. Przede mną stała rozwścieczona i zarazem zrezygnowana Jessica. W jej oczach ujrzałam ogromny smutek. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak musiała wyglądać ta scena. Moja przyjaciółka pokazała mi plecy i ruszyła szybkim krokiem w stronę budynku, w którym miałyśmy zamieszkać. Bez zastanowienia pobiegłam za nią. Nie chciałam stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby, której powierzyłam tak wiele sekretów i tajemnic.
- Jess! Zaczekaj! - krzyczałam za nią. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Tylko żartowałam. - podeszła bliżej, wyciągnęła w moją stronę ręce i złapała mnie w ramiona.
- Jak mogłaś?! - udawałam obrażoną. Nie odwzajemniłam uścisku, bo czułam, że dziewczyna była w pewnym sensie urażona.
- A nie wiem, tak jakoś przez PRZYPADEK. - nałożyła nacisk na ostatnie słowo, które prześladowało nas od samego początku przyjaźni. Zaczęła głośno śmiać mi się do ucha. Teraz to ja ścisnęłam ją mocniej i zawróciłam w stronę Harrego, aby zabrać jeden bagaż. Jednak najwidoczniej on sobie już sam poradził. Nigdzie go nie widziałam, więc złapałam za rękę Jessicę i poszłam w stronę budynku z ogromnym "bananem" na ustach. Chłopak czekał na nas w hollu. Nie byłam tu wcześniej. To moja przyjaciółka wynajęła tu mieszkanie.
- Wow... ale tu pięknie. - nie ukrywałam swojego zachwytu.
- Wiedziałam, że ci się tu spodoba. Ale jak zobaczysz mieszkanie to zemdlejesz. - pokazała białe zęby i popchnęła mnie w stronę recepcji.
- Dzień dobry. Moja dziewczyna wynajęła tutaj pokój dla dwóch osób. - Harry zaczął rozmowę z blond recepcjonistką. Zdaje się, że należy do... - zaciął się i włożył rękę do kieszeni czegoś tam szukając. Po chwili wyjął karteczkę i przeczytał nazwisko: - ...do pana Hayza. - podał skrawek papieru kobiecie, która szybko wystukała coś na klawiaturze.
- Przykro mi, ale niestety musieli państwo coś pomylić, gdyż pan Hayze nie żyje od dwóch lat. - powiedziała spokojnie blondynka.
- Jak to od dwóch lat? - zrobiłam wielkie oczy do recepcjonistki. - Przecież wynajęłaś to mieszkanie miesiąc temu i wtedy jeszcze nie był martwy! - zwróciłam się zdenerwowana do Jess.
- Proszę jeszcze raz sprawdzić, to na pewno jakaś pomyłka. - dziewczyna podjęła rozmowę.
- Przykro mi, ale sama byłam na jego pogrzebie. - kobieta uśmiechnęła się słabo.
- Słucham?! Pani mi mówi, że on nie żyje?! - oburzyłam się. Harry złapał mój łokieć próbując odciągnąć mnie na bok, ale ja strąciłam jego rękę i powiedziałam: - Co do cholery?! Jakim cudem to przegapiliście? - wydarłam się na chłopaka i Jess.
- Ja nic nie wiedziałem o twoim przyjeździe do wczoraj, więc mnie w to nie wtrącaj. - Jessica zmroziła go wzrokiem, który za chwilę przeniosła na mnie.
- Spokojnie. Znajdziemy jakiś inny nocleg, dopóki nie uda nam się wynająć mieszkania. - mówiła do mnie przyjaciółka opanowanym głosem. Nie rozumiem, jak ona może zachować zimną krew w takiej sytuacji. - Harry, możemy u was przenocować kilka dni? - dodała ciszej.
- Ja się zgadzam, ale nie wiem co na to chłopaki. Nie wiem też, czy nie będą wam przeszkadzać te nasze wszystkie imprezy. - skrzywiłam się na samą myśl o tym jak wyglądałoby mieszkanie w domu One Direction. Harry chyba zauważył mój grymas i szybko szepnął do Jess: - Sama widzisz... Eh... - westchnął, gdy zobaczył spojrzenie swojej dziewczyny. Wziął moje bagaże i ruszył w stronę samochodu. Jess poszła za nim.
- Ej, a ja nie mam tu nic do gadania?! - krzyknęłam, gdy odchodzili. Harry nawet nie odwrócił się, tylko zachęcił szybkim machnięciem ręki. Przewróciłam oczami. Dogoniłam ich szybkim marszem. Obydwoje wsiedli wściekli do auta. Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem. Nie wiem dlaczego byli na siebie obrażeni. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, że to przeze mnie się pokłócili. Chciałam to naprawić, więc zaczęłam rozmowę.
- Proszę was. Jeżeli tak macie zamiar się zachowywać, to ja wracam do Polski. - oświadczyłam, ale żadne z nich na to nie zareagowało. Prawdopodobnie Jessica mnie znała i wiedziała, że tego nie zrobię, a Harremu przecież nie zależało. Szybko porzuciłam zamiar konwersacji i postanowiłam wlepić spojrzenie przed siebie. Próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie zaczęłam liczyć drzewa, które mijaliśmy po lewej stronie. W końcu tutaj panuje ruch lewostronny. Będzie mi ciężko oswoić się z tym miejscem na nowo. Kiedyś mieszkałam tu z rodzicami. Nie miałam więcej niż 6 lat, ale wydarzenia z tamtego okresu pamiętam zbyt dobrze. Jestem pewna, że na zawsze pozostaną w mojej głowie. Z serca wyrzuciłam je już dawno.

*retrospekcja*

- Paweł! Przestań! - mama szarpała tatę, który rzucił się na Michała. Ukrywałam się za rogiem przy schodach. Ojciec nie mógł mnie zobaczyć. Wtedy na pewno jeszcze bardziej by się rozzłościł, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby zobaczyć co się dzieje w salonie. Tata pewnie znowu był ze swoimi kolegami w jednej ze śmiesznych restauracji z takimi fajnymi światełkami. Widziałam to kiedyś na zdjęciu. Mamusia tuliła się do taty, a on odwzajemniał jej uścisk. Wyglądali na zakochanych. Dookoła nich było mnóstwo świateł i ludzi. Moje rozmyślania przerwał kolejny rozpaczliwy krzyk mamy:
- Paweł! Zostaw go! Nic ci nie zrobił! Zostaw! - kobieta podbiegła do mojego brata i próbowała wyszarpać go z rąk taty, ale on zawsze miał bardzo mocne dłonie. Wiem z własnego doświadczenia. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak bezczynnie stać i patrzeć jak ojciec okłada Michała. Szybko zbiegłam po schodach i zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Szlochałam, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mama, gdy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i zasłoniła własnym ciałem. Chyba wiedziała, że tata zaraz do mnie podejdzie. I tak się stało. Odepchnął kobietę tak, że aż się przewróciła. Przyszedł do mnie chwiejnym krokiem, złapał za  ramię i mocno potrząsnął.
- Jeszcze ci mało dzieciaku?! Chcesz więcej?! To masz! - wykrzyczał mi do ucha. Przygwoździł mnie do ściany silnymi rękoma. Zaczynało brakować mi powietrza. Trzymał moją szyję. Powoli zaczynałam żałować, że w ogóle chciałam pomóc bratu. Ciemność coraz bardziej zaciskała się w około mnie. W środku krzyczałam, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Najmniejszy dźwięk nie mógł wydostać się na zewnątrz. Miałam wrażenie, że ktoś zakleił mi gardło, tak abym już nigdy nie mogła się odezwać. Przed sobą widziałam rozmazaną postać "kochającego" tatusia. Zamknęłam oczy. Bałam się tego co teraz zrobi, ale on, zamiast dalej się znęcać puścił. Upadłam z hukiem na ziemię i usłyszałam trzask drzwi. Potem czułam już tylko ból i ciemność, która otaczała mnie ze wszystkich stron, a wraz z nimi ulgę. Intuicja mówiła mi, że to już nie wróci. 

*koniec retrospekcji*

Nie mogłam złapać oddechu. Coraz głośniej oddychałam. Harry spojrzał się na mnie przerażony. Po moich policzkach spływały łzy. Powietrze obijało się o moje nozdrza, ale ja nie mogłam go uchwycić. Złapałam się podłokietnika i zacisnęłam na nim palce, które po chwili zrobiły się całe białe. Ciemność. Tylko ciemność. Nic nie widzę. Boję się, że to wróci. "NIE!" darła się moja dusza. "TO JUŻ NIE WRÓCI! NIGDY!". 
- Harry, kurwa, zatrzymaj samochód! - usłPyszałam wystraszony  głos Jessici. Przerażony chłopak posłusznie wykonał jej polecenie, zjechał na pobocze i zgasił silnik. Moja przyjaciółka szybko otworzyła tylne drzwi, obiegła auto, a po chwili widziałam jej rozmazaną sylwetkę w szybie. W ekspresowym tempie szarpnęła klamkę i obróciła mnie w swoją stronę. Oparła swoje ręce na moich kolanach, popatrzyła na mnie i zaczęła spokojnie mówić:
-  Maja... Maja, spójrz na mnie. - złapała mój podbródek i zmusiła do wykonania jej polecenia.


~Jessica

-  Maja... Maja, spójrz na mnie. - złapałam jej podbródek i zmusiłam do wykonania mojego polecenia. Jej oczy utkwiły na mnie, ale nie były obecne. Bałam się. Cholernie się bałam. Jak za każdym razem, gdy miała atak, ale starałam się nie panikować. Harry chyba zemdlał albo próbował się uspokoić leżąc z zaciśniętymi powiekami na fotelu. Dziewczyna nadal wstrzymywała oddech. Nie wiem, po jakim czasie udało mi się ją uspokoić. Ta jedna chwila, ten jeden moment utkwi mi w pamięci na zawsze. Przeżyła tak wiele i z całych sił starała się o tym zapomnieć. Przestać myśleć, ale gdy to wracało, Maja zapadała w bezdech, a potem szloch. Za pierwszym razem bardzo się tego przestraszyłam, ale później już przywykłam. Myślałam, że doskonale potrafię sobie z tym poradzić, że opanowałam tą sztukę do perfekcji. Jednak kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedyś trzeba się potknąć. Maja nadal nie oddychała. Panika rosła, tak samo jak napięcie. Nie mogłam, a może już nie potrafiłam. Może już ZAPOMNIAŁAM jak to się robi. Rozmyślania przerwał mi głośny wdech dziewczyny. Zachłysnęła się powietrzem, a ja odetchnęłam z ulgą. Rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać. Nie tak jak wcześniej, teraz musiała przypomnieć sobie coś nowego. Teraz jej twarz była cała mokra od łez. Harry spojrzał na mnie pytająco. Ja zignorowałam jego wzrok i zwróciłam się do przyjaciółki:
- Ej, mała. Nie płacz. To już nie wróci. Rozmawiałyśmy o tym, tak? - dziewczyna w odpowiedzi delikatnie pokiwała głową i oparła swój podbródek o moje ramię. Szlochała przez długi czas. Nie mogłam się poruszyć, bo nie chciałam, żeby jeszcze więcej łez spłynęło po jej twarzy. Była jak dziecko. Bezbronne dziecko. Dojrzała ponad swój wiek, ale w środku to nadal mała dziewczynka. Powinna chcieć się bawić, szaleć, chodzić na imprezy. Ona wolała zajmować się siostrą. Dziewczyna zdecydowała podnieść głowę. Spojrzała na mnie zaczerwienionym od płaczu oczami i cicho szepnęła:
- Dziękuję. - uśmiechneła się słabo.

~ Maja

- Nie masz za co kochanie. - powiedziała cicho i pomogła mi wstać. - Chodź do samochodu. - niepewnie podniosłam się z ziemi i z drobną pomocą Jessici wdrapałam się na tylne siedzenie. Harry postanowił, że mam się położyć, więc Jess usiadła z przodu i podała mi ogromną fioletową bluzę, którą wcześniej on zdjął z siebie. Założyłam ją nie ukrywając, że jest mi zimno. Mimo, że wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach, chłopak nadal nie odpalał auta. Delikatnie masował sobie skronie.
- Harry, wszystko dobrze? - spytałam zatroskana, a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, pogłaskałam jego nieokryte ramię. Wzdrygnąl się pod wpływem mojego dotyku, więc szybko cofnęłam dłoń.
- Harry? - spytałam ponownie. Wyrwałam go z zamyślenia.
- Tak, ale trochę mnie boli głowa. - stwierdził i po chwili dodał z oburzeniem odwracając głowę w moją stronę: - Jezu, dziewczyno... ty się pytasz mnie, czy wszystko w porządku? Przecież to ja powinienem zadać ci to pytanie. - zrozumiałam, że oczekuje odpowiedzi.
- Ja już zdążyłam się przyzwyczaić. Podobnie jak Jessica. - oboje spojrzeliśmy w jej stronę, ale ona nie zwróciła na nas najmniejszej uwagi i obojętnie wpatrywała się w szybę. W pewnym sensie poczułam ulgę. Mogła być źródłem pytań. Chciałam ich za wszelką cenę uniknąć. Na kilka minut zapadła niezręczna cisza, którą nagle przerwał Harry:
- Nie masz przypadkiem czegoś przeciwbólowego?
- A wiesz, że chyba coś się znajdzie. Wydaje mi się, że mam APAP w torbie. - szybko wygrzebałam wszystkie moje rzeczy. Sporo tego tam było, sama się sobie dziwiłam, że udało mi się upchać tyle kosmetyków, słodyczy i innych niepotrzebnych mi tak bardzo w czasie podróży przedmiotów. Ostatecznie udało mi się dosięgnąć do leków. Oczywiście, musiały leżeć na samym dnie.  Otworzyłam paczuszkę, wycisnęłam jedną tabletkę i podałam Harremu jednocześnie sięgając po butelkę wody.
- Dziękuję. - szepnął tylko i wziął ode mnie lekarstwa. Włożył proszek do ust i popił wodą. Obserwowałam każdy jego ruch z niesamowitą uwagą. Jeszcze żaden mężczyzna tak mnie nie pociągał. Niestety, ten jest zajęty, więc chyba sobie odpuszczę. Uśmiechnęłam się do chłopaka, kiedy oddawał mi wodę. Odwzajemnił mój gest i spojrzał się z powrotem przed siebie. Poczułam przypływ dobrej energii, a mimo to, byłam tak zmęczona, że najchętniej rzuciłabym się teraz na moje łóżko. W moim domu. W Polsce. Nie... chwila... to już nie jest mój dom. Teraz mieszkam tutaj, w Londynie. I coraz bardziej mi się tu podoba.
- Połóż się. - powiedział Harry ciepło przerywając moje roznyślania. - Jeszcze trochę jazdy przed nami. - przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył z pobocza.
- Nie jestem zmęczona. - skłamałam delikatnie unosząc kąciki ust.
- Nie oszukuj mnie. Masz takie wory pod oczami, że wierz mi, na pewno nie chciałabyś zobaczyć się teraz w lustrze. - skwitował z uśmiechem patrząc ukradkiem na moje odbicie w lusterku wstecznym.
- Dziękuję za uroczy komplement. - szepnęłam. - Ty także wyglądasz teraz zniewalająco. - uśmiechnęłam się do niego złośliwie i pokazałam język. On tylko ujawnił swoje dołeczki w policzkach. Znów spojrzał w lusterko. Postanowiłam to zignorować. Jessica zasnęła. Przynajmniej ona się wyśpi. Po kilku minutach ciszy ponownie usłyszałam głos Harrego:
- Połóż się. Mówię poważnie. Od razu poczujesz się lepiej.
- Skąd wiesz, że czuję się źle? - zapytałam.
- Widzę po twoich oczach, a raczej worach pod nimi. - popatrzyłam się na niego zażenowana i z ociąganiem
wykonałam polecenie. Nie wiem dokładnie, kiedy moje oczy się zamknęły. Pamiętam, że chłopak nucił przez jakiś czas piosenkę Ed'a Sheeran'a, usłyszałam pierwsze jej słowa i wszystko się urwało. Odpłynęłam przy łagodnym głosie Harrego.

~ Harry

Śpiewałem pod nosem ostatnią zwrotkę "This" Sheeran'a. Ta piosenka skojarzyła mi się z zaistniałą sytuacją. Powoli traciłem nadzieję, że uda mi się odbudować związek z Jessicą. Moje uczucie minęło dawno, a ja dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Ona nadal chce ze mną być. Bolało mnie jak cholera, bo jakaś część mnie nadal coś czuła do tej dziewczyny, ale to nie serce, tylko rozsądek. A czy rozsądek ma coś wspólnego z miłością? Chyba nie, więc to już koniec, a może też początek. Początek czegoś innego... nowego. 
Jeszcze raz spojrzałem na odbicie Mai w lusterku. Wyglądała tak spokojnie. Co jakiś czas marszczyła nosek, jakby coś ją łaskotało. Ucieszyło mnie to, że uśmiecha się przez sen. To dobrze, że śni jej się coś dobrego.
Czułem coraz większe zmęczenie, które porządnie dawało się we znaki przez ostatni tydzień. Chłopaki już się przestawili na częste wczesne pobódki i przeciążenie związane z pracą. Ja nadal lubiłem spać do późna. Mało pracować. Gemma mogłaby teraz śmiało powiedzieć, że jestem śmierdzącym leniem. Uśmiechnąłem się na myśl o rodzinie. Dawno nie widziałem się z mamą, Robinem i Gemmą. Z tatą i tak spotykam się rzadko, a teraz nasze kontakty jeszcze bardziej się osłabiły. Chciałbym, żeby było jak dawniej, żeby stare czasy wróciły. Nie żałuję, że zasmakowałem sławy, brakuje mi tylko stałego kontaktu z rodziną i znajomymi, których zostawiłem w Holmes Chapel. Tęsknię za nimi wszystkimi.
Jessica przekręciła się ociężale w fotelu. Teraz leżała twarzą w moją stronę. Popatrzyłem w tamtym kierunku, a na jej widok uśmiechnąłem się szeroko. Przed oczami przeleciały mi wszystkie nasze wspólne chwile. Przypomniał mi się dzień, w którym wyznałem jej miłość, nasz pierwszy pocałunek, wszystko było idealnie. Ale oczywiście, jak to w każdym związku nie brakowało też kłótni i uniesień. Potrafiliśmy gniewać się na siebie całymi dniami, a później stęsknieni za swoimi ciałam spędzaliśmy razem dzień. Kochaliśmy się. Bardzo. Tylko, że to już było i nie naprawimy błędów, których popełniliśmy miliony. To przez nie coraz bardziej oddalałem się od Jess. Nie spędzaliśmy ze sobą już tyle czasu, co wcześniej. Wszystko przeminęło niesamowicie szybko. Przynajmniej w moim przypadku. Ona pewnie wylała już tyle łez z mojego powodu...
Otworzyła oczy i delikatnie podniosła kąciki swoich ust. Kiedyś budziły one we mnie zachwyt, a teraz to był zwykły uśmiech.
- Harry? - spytała cicho.
- Hm? - odpowiedziałem pytaniem.
- Ile już jedziemy?
- Nie wiem, może 30 minut.
- Coś długo. - stwierdziła. - Dlaczego?
- Był korek. Za chwilę będziemy. Nie przejmuj się. - uśmiechnąłem się do niej sztucznie. Dziewczyna na szczęście nic nie zauważyła. - Mów ciszej, bo obudzisz Maję. - Jessica tylko przekręciła oczami i rzuciła krótko: - Wystarczy powiedzieć, że nie masz ochoty gadać.
- Po prostu nie chcę, żeby się obudziła po tej akcji na drodze. - szepnąłem spokojnie.
- Dobra, daj spokój. - obrażona odwróciła głowę w drugą stronę i zamknęła oczy. Wystarczy, podjąłem decyzję. Trzeba jak najszybciej to skończyć. Włączyłem kierunkowskaz dając znak, że skręcam w prawo. Powoli wjechałem na podjazd. Mieszkaliśmy w ogromnym domu zbudowanego z szarej cegły i ciemnego drewna. Spędziłem tutaj wiele wspaniałych chwil, które zostaną na bardzo długo w mojej pamięci.
Wyszedłem z samochodu, otworzyłem tylne drzwi i delikatnie potrząsnąłem ramionami Mai. Dziewczyna otworzyła oczy podnosząc się do siadu.
- Na miejscu? - zapytała uśmiechając się.
- Tak. - odpowiedziałem i pomogłem jej wstać. - Zobaczysz spodoba ci się. - szepnąłem, gdy ujrzała swój nowy dom. - Obudź Jess, ja wyjmę bagaże. - poleciłem jej. 

~ Maja

Podeszłam do szyby i deliktanie w nią zapukałam. 
- Wstawaj śpiochu. - zwróciłam się do przyjaciółki, gdy ta otworzyła oczy. Jessica odblokowała drzwi, otworzyła je i zrzuciła nogi na zewnątrz opierając je o samochód. Ziewnęła przeciągając się. 
- Jak się spało? - zaśmiałam się do niej. Wyciągnęłam do niej rękę.
- Dobrze. - moja przyjaciółka złapała ją mocno i podciągnęła się. Harry już wyjął bagaże, więc podszedł do nas. Objął Jessicę wolnym ramieniem, jednak ona je strąciła. Chłopak tylko się skrzywił nic nie mówiąc i poszedł dalej. Otworzył nam drzwi i przepuścił pierwsze. 
- Horan! Tomato! Już jesteśmy. -wydarł się Harry. Nikt nie przywitał się z nami. - Pewnie są na górze. - dodał cicho chłopak. - Chodźcie pokażę wam pokoje. - zaproponował. Wniósł nasze walizki po schodach, a my ruszyłyśmy za nim.
- Horan, daj spokój. To tylko żelki. - usłyszałam męski głos.
- MOJE żelki! - wykrzyczał drugi. Bez zastanowienia ruszyłam w stronę dźwięków i na sam widok chłopaków, którzy stali nad pustą paczką po słodyczach na moich ustach pojawił się uśmiech. Oni odwzajemnili gest, gdy tylko mnie zauważyli. Po chwili do pokoju wszedl Harry i przedstawił nas sobie:
- Maja, to jest Zayn. - wskazał głową na mulata z czekoladowymi oczami. - A to Niall. - przedstawił mi uroczego blondyna. - Radzę ci nie zabierać mu jedzenia, jeśli chcesz, żeby był dla ciebie miły. - szepnął mi Harry na ucho. - Chłopaki, to jest Maja. Będzie u nas mieszkać z Jessicą. - dodał głośniej.
- Ale czy one nie miały... - zaczął Zayn, ale ja szybko mu przerwałam:
- Miałyśmy, ale mamy małe zamieszanie, więc jesteśmy tutaj. A właśnie, gdzie Jess? - przeniosłam wzrok na Harrego.
- Położyła się. Źle się poczuła. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dobra, wynocha! Muszę rozprawić się z Zaynem. - wydarł się Niall patrząc z rozbawieniem na mulata i wygrażając mu palcem.



- Okay, ja też pójdę się położyć. - powiedziałam i ziewnęłam.
- Pokażę ci twój pokój. - Loczek złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na drugie piętro. Wprowadził mnie do skromnego pokoiku, z ogromnym łóżkiem. Jakim cudem ono się tu mieści? Popatrzyłam na Harrego dając mu znak, że może już iść. Chłopak zrozumiał aluzję i skierował się w stronę drzwi, ale po chwili zatrzymał się:
- Jakby coś to jestem na tym samym piętrze, w pokoju obok. Aha, i łazienkę masz za rogiem. - uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
- W pokoju?! - zdziwiłam się.
- Tak. - odpowiedział spokojnie. - Dobranoc. - dodał i wyszedł na korytarz. Gdy tylko upewniłam się, że chłopak poszedł do swojego pomieszczenia, otworzyłam walizkę, wyjęłam z niej piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic. Zabrałam ze sobą oczywiście moje piszczące kapcie - kaczuszki. Umyta pościeliłam łóżko i nakryłam się kołdrą. Przez kilka minut słyszałam jeszcze krzyki Nialla, który chciał za wszelką cenę odzyskać swoje żelki. "Biedny Zayn" pomyślałam i uśmiechnęłam się. Zgasiłam lampkę nocną. Przez jakiś czas leżałam wlepiając wzrok w sufit, ale potem przekręciłam się na prawy bok i zasnęłam spokojnie.




_________________________________________________________________________________

Rozdział nie wyszedł tak jak chciałam, ale podoba mi się bardziej niż prolog. :) Mam nadzieję, że wy także macie podobne odczucie. Męczyłam się z nim przez tydzień z kawałkiem, bo nie wyrobiłam się ze szkołą, a weekendy spędzałam u dziadków, gdzie nie ma internetu. :/ Cieszę się, że w końcu udało mi się wydusić z siebie tą część opowiadania. Jeżeli przypadła Wam ona do gustu zostawcie po sobie jakiś ślad. c:


 ~Dreamer~
xx.

piątek, 14 czerwca 2013

Prolog

~Maja

Dochodziła dwudziesta. Zeszłam na dół po schodach, żeby zjeść upragnioną kolację. Przedemną ważny dzień. Wyjeżdżam do Londynu. Tak bardzo się cieszę. Mam już wynajęte mieszkanie i spakowaną walizkę. Wzięłam ze sobą chyba wszystko. Dosłownie. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Punkt ósma wieczorem. Trzeba odgrzać zupę i drugie danie. Włożyłam pomidorową do mikrofalówki, odczekałam pięć minut i zawołałam siostrę:
- Ida! Chodź na dół! Zupka na stole! - usłyszałam cichutkie tupanie stópek na drewnianej podłodze. Po chwili zza ściany wychyliła się główka dziewczynki.
- Dzisiaj będzie ogólkowa? - spytała.
- Nie kochanie. Mamusia zostawiła nam pomidorową. - odpowiedziałam jej szybko.
- Ale Majcia, ja chciałam dzisiaj zupkę z ogólecków.
- Siadaj do stołu i bez gadania. - uśmiechnęłam się do niej. Ida grzecznie wykonała moje polecenie. Postawiłam jedzenie na stole, zaczekałam aż wystygnie i zaczęłam karmić małą. Miała już cztery latka, ale mimo to trudno mi się było przestawić na to, że tak urosła.
- A...kiedy...wyjeździaś? - wydukała w końcu, po połknięciu.
- Jutro skarbie, ale będę was odwiedzać.
- A kto wtedy ze mną zostanie, jak nie ty?
- Michał. - powiedziałam krótko.
- Ale Michał jest brzydki, a ty jesteś ładna.
- Nie gadaj, tylko jedz. - znów uśmiechnęłam się do niej,a ona odwzajemniła gest pokazując białe ząbki. Po skończonym posiłku, Ida oświadczyła, że jest śpiąca i nie chce się myć. Było trochę szarpaniny i nerwów, ale ostatecznie udało mi się ją wykąpać i ubrać w piżamkę.
- Dobranoc, Idu. - pocałowałam ją w czółko, gdy ona złapała mój rękaw, spojrzała mi w oczy i poprosiła:
- Majcia, nie jedź. Michałek mnie nie kocha, on nie będzie mnie chciał.
- Nie gadaj głupot, braciszek cię kocha.
- Ale skoro ty go nie lubisz to ja też! - oświadczyła. "To się nazywa siostrzana solidarność" pomyślałam.
- Skarbie, ale ja bardzo kocham Michała, tylko czasem się kłócimy. Jak ja z tobą.
- No, ale... - zaczęła.
- Nie ma żadnych "ale". Idziemy już spać. Dobrze?
- Dobzie, ale nie gaś światełka. I poziegnaj się ze mną rano.
- Okej, będzie zapalone, dopóki mama nie wróci z pracy. A co do pożegnania, to nie wiem, czy uda mi się cię obudzić, myszko. Dobra, idziemy spać. Dobranoc.
- Dobranoc, pchły na nioc. - powiedziała i zachichotała. Przymknęłam drzwi od jej pokoju i wróciłam na dół odgrzać kotlety. Gdy zjadłam, zebrałam talerze, szybko zmyłam i poszłam do łazienki. Wychodząc spod prysznica usłyszałam, że odezwał się mój telefon. Szybko wybiegłam z pomieszczenia i dorwałam się do komórki. Nad numerem wyświetliła się Jessica. Pogadałyśmy chwilę po angielsku, spytała się mnie, czy może jutro przyjechać po mnie ze swoim chłopakiem - Harrym. Oczywiście się zgodziłam. Przecież same nie wniosły byśmy tych walizek na samą górę naszego (mojego i Jessici) penthousa. Porozmawiałyśmy chwilę, ustaliłyśmy szczegóły i pożegnałyśmy się szczęśliwe jutrzejszym spotkaniem. W czasie, gdy rozmawiałam z dziewczyną, zdążyłam przebrać się w piżamę w jednorożce. Będzie mi jej brakowało. Nie minęło pięc minut, a usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam po schodach, przekręciłam kluczyk i nacisnęłam klamkę. Tak jak myślałam, to była mama. Umęczona po całym tygodniu pracy.
- Cześć, Maju. - przytuliła mnie. -Widzę, że włożyłaś moją ulubioną piżamkę. - zachichotała.
- Tak, wyglądam w niej przeuroczo. Nie uważasz? - zapytałam szybko mrugając oczami.
- Och, ty moja ślicznoto. Chłopaki bedą bili do twoich drzwi w tym Londynie, zobaczysz. - zarumieniłam się, a ona puściła mi oczko. - Trochę tu smutno będzie bez ciebie. - zmartwiła się i usiadła w fotelu.
- Mamo, nie przejmuj się, przecież masz Michała. Co miesiąc wpakuję w kopertę tysiaka i wyślę wam do Warszawy. Jakoś sobie poradzicie.
- Kochanie, to są twoje pieniądze. Nie wolno ci ich tu przysyłać. - usiadłam na przeciwko niej na kanapie czując, że zapowiada się na dłuższą rozmowę.
- Myślałam, że już to obgadałyśmy? - spytałam. Nie udało nam się dojść do porozumienia. Mama uparła się, że nie przyjmie tej sumy, a ja, że będę ją wysyłać co miesiąc. W końcu powiedziałam, że jestem zmęczona i idę się położyć. Kobieta pocałowała mnie w czoło i pożyczyła dobrych snów. Szybko wdrapałam się na górę, otworzyłam drzwi od mojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Londyn mnie przerażał. Bałam się go. Zbyt duże miasto, Zbyt dużo ludzi. A jedyna osoba, jaką tam znam to Jessica, ale taką cenę płacę za spełnianie swoich marzeń. Gdy ostatni raz spojrzałam na zegarek, zobaczyłam, że już pierwsza w nocy, więc szybko przerwałam swoje rozmyślania i nakryłam się kołdrą. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Wydawało mi się, że dopiero co zamknęłam oczy,a już muszę wstać. Ruszyłam się powolnie z łóżka w stronę łazienki. Po drodze zabrałam ze sobą szarego T- shirt'a z wąsami, bieliznę i krótkie czarne szorty. Ubrania odłożyłam na blat przy umywalce i szybko wskoczyłam pod prysznic. Opłukałam się chłodną wodą chcąc się rozbudzić. Nie minęło pięć minut, a ja już byłam prawie gotowa. Jeszcze tylko włosy, nie chciałam się malować, bo po co? Mam być padnięta i zmęczona po podróży z rozmazanym makijażem? Nie, dziękuję. Takie coś mnie nie kręci. Szybko wysuszyłam włosy, przeczesałam je i związałam w wysokiego kucyka. "Get the london look" powiedziałam do siebie i mrugnęłam oczkiem przed lustrem. Zaśmiałam się w głos, gdy usłyszałam pukanie do drzwi łazienki.
- Mogę? - usłyszałam głos mojego brata.
- Nie, zaczekaj, już wychodzę. - odpowiedziałam szybko. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, sprawdziłam, czy mam wystarczająco mocno związanego kucyka i wyszłam na korytarz.
- Michał? - szeptałam.
- Czekam w samochodzie, mała. Walizki już masz w środku. - powiadomił mnie cicho.
- Dobra, zaraz schodzę. - poszłam do sypialni mamy.
- Mamuś, ja już wychodzę. - powiedziałam jej na ucho.
- Uważaj na siebie kochanie. - mruknęła pod nosem, poparła się na łokciu i przytuliła mnie mocno.
- Ty też na siebie uważaj i pilnuj Idusi.
- Nie ucz mnie jak być matką, Majciu. -  uśmiechnęła się, pocałowała mnie w czoło i położyła się z powrotem na prawym boku.
- Powiedz małej, że się z nią pożegnałam.
- Okej, a teraz idź, bo się spóźnisz na samolot. - nie odwróciła się do mnie, więc nie zrozumiałam wszystkiego, o czym mi powiedziałam.
- Do zobaczenia, mamo. - uśmiechnęłam się do niej i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Na paluszkach przeszłam do pokoju Idy, podeszłam do jej łóżeczka, cmoknęłam ją w policzek i wyszłam na korytarz. Wzięłam ze sobą jeszcze tylko bagaż podręczny i ruszyłam w stronę samochodu. Michał już tam na mnie czekał.
- Are you ready, my dear? - zapytał po angielsku;
- Yes, of course, boss! - wydarłam się na całe osiedle.
- Głośniej, kurwa. - zaśmiał się.
- Okej.- już nabierałam powietrza, gdy ten położył mi na ustach dłoń.
- Tylko żartowałem. - powiedział.
- Wiem. - pokazałam mu język.
- Jedziemy?
- Yep. - przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy na lotnisko. Gdy żegnałam się z bratem, zebrało mi się na płacz, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać.
- Będę za tobą tęsknić, mała. - szepnął mi do ucha podczas pożegnania.
- Ja za tobą też. Ucałuj ode mnie Idę i zajmuj się nią. Odciąż trochę mamę. - poprosiłam go błagalnym tonem.
- Postaram się. - przytulił mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. - Dbaj o siebie. - szepnął. Spojrzał na mnie ostatni raz odwracając się w drodze powrotnej do samochodu. Nie miałam czasu, żeby się nad sobą rozczulać, więc i ja poszłam w swoją stronę. Podałam stewardessie bilet i paszport. Dziewczyna otworzyła bramkę i wpuściła mnie do tunelu. Prowadził on do samolotu. Weszłam do środka, spojrzałam na bilet, w końcu znalazłam moje miejsce. Usiadłam na fotelu, a gdy usłyszałam głos pilota, szybko wykonałam jego polecenia. Lot trwał około dwóch godzin. W tym czasie zdążyłam się zdrzemnąć słuchając muzyki, rozwiązać parę krzyżówek i przeczytać kilka rozdziałów książki. Pół godziny przed wylądowaniem zadzwoniłam do Jessici, że niedługo będę i poprosiłam ją, aby była gotowa. Dziewczyna mruknęła tylko: "Mhm, już się zbieramy" i rozłączyła się. Po tym, jak samolot w końcu uderzył o pas lotniska,a ja nieprzytomna prawie zerwałam się na równe nogi. Podtrzymywały mnie pasy. Pilot otrzymał brawa, a gdy właz się otworzył wszyscy pędem ruszyli do wyjścia. Ja nie chciałam się przepychać, więc zaczekałam aż zrobi się luźniej i dopiero wtedy wstałam. Z plecakiem na ramionach przeszłam przez tunel. Czekając aż moje bagaże przejadą przez taśmę słuchałam muzyki i pisałam z Jess. Powiadomiłam ją, że już jestem na Hethrow. Podobnie, jak ona nie mogłam sie już doczekać naszego spotkania. Doczekawszy się dwóch wielkich walizek ruszyłam w stronę wyjścia przeciskając się przez tłum ludzi szukających swoich bliskich. Stałam na środku wielkiego placu rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Jess i Harrego. Nie widziałam go wcześniej, więc patrzyłam tylko, czy gdzieś nie ma mojej przyjaciółki. Nagle ktoś rzucił się na mnie o mało co nie powalając nas na ziemię. To oczywiście była Jessica, no bo kto inny?
- Jess, ogarnij się. - poprosiłam ją po angielsku.
- Wiem, ale tak strasznie długo się nie widziałyśmy. - odpowiedziała. - I się za tobą bardzo stęskniłam.
- Kochana, teraz to już nigdy więcej za mną nie zatęsknisz. Będziesz miała mnie dość. - mocno ją przytuliłam Stałyśmy w takim uścisku co najmniej z kilka minut. Jednak przerwał nam niesamowicie seksowny, męski, lekko ochrypnięty głos:
- Jess, może przedstawisz mnie koleżance?
- Och, przepraszam. Maja, to jest Harry Styles, mój chłopak. Harry, to jest Maja, moja przyjaciółka. - powiedziała wskazując na nas ręką i kładąc szczególny nacisk na jego nazwisko. Chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę i podkreślił:
- Harry Styles, tak, ten Harry Styles. - zrobiłam zdziwioną minę. Nie wiedziałam, o co im chodzi i dlaczego tak wymawiają to drugie słowo.
- Maja Sokolowska, tak, ta Maja Sokolowska. - przedrzeźniłam bruneta. Gdy wyciągnęłam rękę w jego stronę między nami przeszedł prąd, więc szybko cofnęłam dłoń. - A!- krzyknęłam przestraszona. Chwile potem jednak się uśmiechnęłam.
- Nie znam, żadnej Mai Sokolowskiej. - stwierdził Harry, kiedy kierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- A ja nie znam żadnego Harrego Stylesa. Przykro mi.- powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Maja, nie rób sobie jaj. - zwróciła się do mnie Jess.
- Nie, poważnie mówię, o co wam chodzi? - spytałam z zaciekawieniem.
- Harry? - dziewczyna porozumiewawczo skinęła głową w stronę swojego chłopaka. Po chwili obydwoje zaczęli się śmiać, a ja stałam między nimi jak idiotka.
- Ale Jess, ja na prawdę nie rozumiem co w tym śmiesznego.
- Kojarzysz zespół.... One Direction. - wydukała ocierając łzę z policzka.
- No coś tam słyszałam, dziewczyna Michała tego słucha, ale mi to się tak niespecjalnie podoba.
- Jestem wokalistą w tej grupie. - powiedział Harry.
- Ojej, przepraszam. Nie wiedziałam.- szepnęłam ze skruchą, a chłopak zrobił "smutną" minę. Jednak zaraz zaczął się śmiać, potem dołączyła się do niego Jess, a na końcu ja. Szliśmy do wyjścia śmiejąc się jak idioci i prawie turlając się z tego wszystkiego na ziemi. Chłopak pobiegł szybciej, żeby przeprowadzić samochód z parkingu pod drzwi, a my skoczyłyśmy na szybką lotniskową kawkę. Gdy wyszłyśmy na zewnątrz, Harry już tam na nas czekał. Wglądał tak skesownie, że aż brakuje mi słów, aby to opisać.


Miał niezłego Mercedesa. Spłakani od śmiechu wrzuciliśmy moje waliski do bagażnika. Jessica kazała mi usiaść z przodu, żebym mogła podziwiać Londyn w pełnej okazałości. Jednak zamiast obserwować miasto, ja patrzyłam ukradkiem na chłopaka. Zauważyłam, że gdy się uśmiecha w policzkach robią mu się dołeczki. Uznałam to za urocze. Bardzo szybko zleciała mi podróż do nowego domu. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam szarpać się z bagażami, ale ktoś połaskotał mnie w żebra. Cicho pisnęłam i odwróciłam się.
- Daj, pomogę ci. - Harry uśmiechnął się i delikatnie mnie odsunął. Wyciągnął torby z bagażnika i ruszył w stronę wysokiego wieżowca. Wieżowca, w którym znajdują się marzenia. Marzenia, do których tylko ja mam klucze. Marzenia, które już niedługo się spełnią.


_________________________________________________________________________________


To będzie tyle, jeżeli chodzi o prolog, mam nadzieję, że mój sposób pisania przypadł Wam do gustu, Za jakieś banalne błędy ortograficzne, interpunkcyjne itd. z góry przepraszam, ale skończyłam to pisać o drugiej w nocy. Tak często wciskałam spację, że teraz przy każdym kliknięciu piszczy i zaczyna mnie to już trochę denerwować XDD Jeżeli nie opublikuję I części w ten weekend, to zacznę dopiero w następnym tygodniu.:)


~Dreamer~
xx.







Bohaterowie.

~ Maja Sokolska: 18 lat















Szczupła brunetka, początkująca modelka. Chcąc rozwinąć swoją karierę musi wyjechać do Londynu. Przyjaźni się z dziewczyną, którą poznała na wyjeździe do Wielkiej Brytanii - Jessicą. Ma młodszą siostrę Idę i starszego brata Michała. Nie umie się dogadać z rodzeństwem. Jej rodzice są rozwiedzeni, a ojciec nie utrzymuje kontaktów z dziećmi, bo mieszka w Londynie.






~ Jessica Fox: 19 lat



Ruda szczupła modelka. Pomaga swojej przyjaciółce, Majce rozwinąć się w modelingu. Chodzi z Harrym Stylesem. Wychowała się we Francji, ale mieszka w Londynie z rodzicami. Jest lekko zarozumiała i wrażliwa na swoim punkcie, ale stara się to w sobie zmienić. Jest jedynaczką.

~Harry Styles: 19 lat



Brunet z bujnymi lokami i zielonymi oczami. Gdy się uśmiecha na policzkach pojawiają mu się dołeczki. Mieszka w Londynie razem z Liamem i Niallem. Jest wesoły, pogodny i lekko stuknięty, w pozytywnym znaczeniu. Członek zespołu. Jego dziewczyną jest Jessica.

~Zayn Malik: 20 lat



Brunet z brązowymi oczami. Jest muzułmaninem, mieszka w Londynie z Harrym i Niallem.Ma duże poczucie humoru, lubi spać i gdyby mógł to nie ruszałby się z kanapy. Pali papierosy. Członek zespołu.


~ Liam Payne: 20 lat



Brunet o brązowych oczach. Mieszka razem ze swoją dziewczyną Danielle w Londynie. Nie ma jednej nerki, dlatego nie pije i nie pali. Jest opiekuńczy, więc został nazwany "Daddy Direction". Członek zespołu.

~Niall Horan: 20 lat



Farbowany blondyn z niebieskimi oczami. Pochodzi z Irlandii, ale mieszka w Londynie z Harrym i Zaynem. Uwielbia jeść. Ma ogromne poczucie humoru, bardzo często zachowuje się jak dziecko. Członek zespołu.

~ Louis Tomlinson: 22 lata


















Brunet o niebieskich oczach. Kocha marchewki. Mieszka w Londynie ze swoją dziewczyną - Eleanor. Jest wesoły, zabawny i wygadany. Należy do zespołu.


_________________________________________________________________________________


Za prolog wezmę się w weekend :) Mam nadzieję, że blog Wam się spodoba. Ogółem nigdy wcześniej nie pisałam o One Direction ani o innym zespole, ale zaczęłam czytać cudze opowiadania i strasznie się wciągnęłam. XD Pojawią się oczywiście jeszcze inne postacie, mniej ważne. :D

~Dreamer~
xx.